Macieżyństwo to ponoć najwspanialsza przygoda, jaka może spotkać kobietę. To cudowna podróż dzięki której z jałowej pary stajemy się rodzicami. Powołujemy nowe życie, a więc spełniamy swój obowiązek względem religii, społeczeństwa, rodziny. Zwykle jednak spełniamy nasze wewnętrzne pragnienie Kiedy zachodzimy w ciążę i spodziewamy się dziecka, szczególnie pierwszego, mamy w oczach blask, a w głowie obraz tego jak będzie wspaniale. Kiedy zaczynamy z bliskimi dzielić się radosną nowiną doznajemy jednak pierwszego szoku. Otóż każda napotkana teraz osoba będzie wiedziała lepiej co jest dobre dla dziecka w czasie ciąży ( kobieta niestety schodzi często na boczny tor), co mama powinna jeść, jak spać, w co się ubierać i jak często chodzić do lekarza. Kochane, nie lękajcie się, to tylko preludium do całej gamy dziwnych sytuacji z którymi będziemy miały jako matki styczność. Każda dorosła osoba będzie czuła się w obowiązku pouczania przyszłej lub młodej mamy, bo przecież ona jeszcze nic nie wie i trzeba ją uświadomić. Ale najważniejsze – trzeba ocenić jej wybory, decyzje i poglądy. Trzeba jej uzmysłowić, że skoro wkracza w światek MAM to nie będzie wcale tak miło, przyjemnie i pastelowo.
Po pierwszym szoku młoda mama zdaje się rozumieć, że jej rola zostaje zepchnięta to chodzącej macicy, apotem do chodzących mlecznych piersi. Wiadomo, dziecko jest najważniejsze i każdemu leży na sercu jego dobro. To że nawet wujek Heniek poucza Cię w kwestii karmienia piersią zaczyna być oczywiste, ale żadna z mam nie jest przygotowana na falę krytyki, a wręcz hejtu ze strony innych młodych mam. Tak kochane, dawniej mówiło się ” człowiek człowiekowi wilkiem” ,a dziś spokojnie można by mówić „matka, matce matką” ( lub człowiek człowiekowi matką). Najwięcej hejtu spotka młodą mamę od innych mam oczywiście w sieci. Internet to idealne miejsce dla kryptotrolli, osób nie mających odwagi powiedzieć tych wszystkich okropności człowiekowi w twarz. Ale matka to przecież nie człowiek! To matka! A jaki jest repertuar? Niekończący, ale spróbujmy go nieco wypunktować:
- Dieta w ciąży
Jeżeli kobieta w ciąży pozwala sobie na wiele , bo przecież teraz jej wolno, to znaczy że jest grubą świnią. Leniwcem myślącym tylko o tym żeby się nażreć, przecież tyle : cukru, tłuszczu, fastfoodów itp zaszkodzi dziecku! Powinna idiotka jeść DLA dwojga, a nie ZA dwoje!
Jeśli jednak przyszła mama dba o to co wkłada na talerz, dba o makroskładniki i nie chce przesadzić z kaloriami, bo wiadomo, ciąża trwa tylko 9 miesięcy, a obżarstwo w tym czasie nie tylko odbije się na naszej figurze, ale też może wpłynąć negatywnie na nasze wyniki badać, więc finalnie nie sprzyja dziecku. Taka kobieta wyzywana jest najczęściej od pustych lal, idiotek myślących tylko o swojej figurze, skupiającej się na wyglądzie, a nie na zdrowiu maleństwa!
- Poród
To temat legenda, który zdołał już nieco ewoluować. Wiadomo są dwa obozy – poród naturalny lub przez cesarskie cięcie. Oczywiście matka powinna urodzić siłami natury, najlepiej bez znieczulenia. Kiedy przez kilka godzin pomęczy się na stole porodowym, to poczuje najsilniejszą więź z dzieckiem. Bez tego, dziecko to niejako podrzutek. Matka nigdy nie będzie w pełni w stanie pokochać malucha, tak w 100%. Poza tym zwolennicy naturalnych rozwiązań, nie biorą pod uwagę tego, że kobiety które poddają się tak poważnej i inwazyjnej operacji jaką jest cesarskie cięcie robią to głównie ze względów zdrowotnych.
Zwolenniczki CC uważają kobiety zdające się na naturę za nieodpowiedzialne i lekkomyślne. A kiedy usłyszą o porodach domowych, to już w ogóle Panie ratuj, bo gdzie ta baba do średniowiecza się cofa!
- Połóg
Chodzi głównie o tempo w jakim dochodzimy do siebie. Jak szybko nasza forma jest jak sprzed ciąży. I tak, jeżeli poród był ciężki, a mama potrzebuje sporo czasu aby poczuć się lepiej to na pewno jest leniwa i wykorzystuje pomoc rodziny. Przecież to nienormalne, żeby młoda kobieta po porodzie byla taka niby slaba, czy co głowa ją boli? Phi, fanaberie, bo się jej nie chce do roboty zabrać i co z niej w ogóle za matka?!
Jeżeli jednak młoda mama jak żołnierz, zaraz po powrocie do domu, a nawet jeszcze w szpitalu zaczyna wdrażać się w codzienną rutynę związaną z opieką nad bąblem, a nie daj Boże z pracami domowym. Na pewno opiekę sprawuje mechanicznie, za dużo pracuje i zaraz straci pokarm!
- Karmienie
Prawdziwa mama karmi piersią swe dziecię. Nie zważa na niedogodności i dzielnie znosi ból i niewygodę. Nie ma lepszego pokarmu nad pokarm matki i żadne tam modyfikowane g**na nie będą kalać żołądka jej maleństwa. Inne matki to wstrętne egoistki, myślące tylko o sobie!
Mamy karmiące mieszankami modyfikowanymi to kobiety świadome. Wiedzą, że nie mogą przywiązać malca tylko do siebie, bo zaraz wracają do pracy i co wtedy? Kto nakarmi piersią ich maluchy? W ogóle to te matki karmiące wywalają wszędzie cyce i sa take „FE” i stosują terror laktacyjny! W ogóle to jakieś ześwirowane ekolożki. Niech napar z pokrzyw dziecku dadzą! Wariatki!
- Rozszerzanie diety
Tu repertuar jest niezwykle bogaty. Bo albo za późno rozszerza, albo po co tak wcześnie. Źle jest jeżeli daje gotowe słoiczki, a jeśli gotuje, to czy czasem nie doprawia, albo co gorsza czy wie czy produkty są ekologiczne? Po co cukier, po co nabiał, czemu tak szybko jedzenie „dla dorosłych” itp. Nie ma i nie będzie takiej matki, która wg. innych mam postąpi w tej materii dobrze!
- Czas wolny/ spacery/ zabawy itp
Mama albo za mało chadza na spacery, albo za dużo i dziecko przewieje, przegrzeje i w ogóle to panuje grypa, gryzą komary!
Zabawki – po co dziecku zabawki, powinna spędzać z brzdącem czas i wymyślać coraz to nowe zabawy!
Dziecko nie ma zabawek, bo mama wymyśla kreatywne gry? Pewnie jest skąpa i szkoda jej kasy na dziecko!
Mama nie ma czasu dla siebie? To jej wina. Nie umie się zorganizować. Kobieta musi mieć swoje zainteresowania!
Mama ma czas na spotkania ze znajomymi, lub spełnianie swoich pasji? To pewnie dzieje się kosztem dziecka. Na pewno je zaniedbuje!
- Ubiór dziecka
Ubranie nigdy nie jest stosowne. Albo mama ubiera dziecko za cienko – przeziębi się! albo za grubo – przegrzeje malucha! Dziecko nie ma czapeczki? Przecież jest tylko 17 stopni Celciusza! Dostanie zapalenia uszu! Albo jest aż 17 stopni i słońce grzeje, maluch dostanie udaru!
Czemu ten maluch nosi ubrania markowe? Pewnie matka chce się pochwialić ile ma kasy! A czemu ten chodzi w ubraniach po starszym rodzeństwie/kuzynostwie/ z second handu – jego mama to sknera, żałuje dziecku nowych rzeczy, a sama się stroi!
Dziecko nie jest ubrane stosownie do okazji? To wina mamy! Albo jest przesadnie wystrojony brzdąc, albo ma zbyt luźną stylizację. Nbbigdy ta matka nie trafia!
- Plac zabaw
Tu albo źle że matka biega za pociechą i pomaga we wszystkim – bo nadopiekuńcza idiotka, wychowa maminsynka i beksę, albo niezainteresowana swoim potomstwem małpa, która tylko patrzy tyłek na ławce posadzić, a Młode wcisnąć w piaskownicę. To wredota i leniwiec!
- Szczepienia
Ten niezwykle wrażliwy i drażliwy temat wzbudza tyle emocji, co wszystkie wyżej wymienione punkty. Nie ma tu zgody między tymi za a tymi przeciw. Matka szczepiąca dziecko to głupia krowa ładująca w swoją pociechę rtęć i skazujące dziecko w najlepszym wypadku na autyzm.
Matka nieszczepiąca jest pro-eko idiotką jedzącą pewnie trawę i mlecz, i leczącza dziecko oczyszczającymi terapiami lub w najlepszym wypadku homeopatią. Wariatka która naraża całe społeczeństwo!
To tylko kropla w morzu tematów za które my mamy, wieszamy na innych mamach psy. Nie udało mi się jeszcze znaleźć forum, czy dyskusji w internecie gdzie skrajnie przeciwne opinie nie spotkałyby się z falą hejtu. Kobiety, dokąd my zmierzamy? Przecież każda z nas ma unikalne doświadczenia, każda przeżywa wszystko inaczej i to jest piękne. Mogłybyśmy się wspierać, nawet nie doradzać sobie nawzajem, ale po prostu opowiedzieć, jak my poradziłyśmy sobie z jakimś problemem. Co do spraw szczepień – tu polegałabym tylko na opinii lekarzy, nawet kilku. Co do żywienia dzieci to wiadomo, pediatra, doświadczenie innych i przede wszystkim nasza intuicja.
Co mnie skłoniło do napisania tego postu, który myślę w najmniejszym stopniu nie wczerpuje tematu? Otóż komentarze pozostawiane pod wpisami dotyczącymi m.in. diety czy jadłospisów dla dzieci. Każdy mi zarzuca, że albo syf, albo zbyt czasochłonne, że za dużo, że nie zbilansowane. Dostałam też sporo naprawdę przykrych i niezdatnych do publikacji komentarzy, w których zarzucano mi jak podłą jestem matką, bo zamiast opiekować się dzieckiem ja tu siedzę i piszę! Zarzucono mi wielokrotnie rozrzutność i pytano czy mam w domu niańkę czy kucharkę. Ja nie chcę nawet sie nad tymi komentarzami rozwodzić, bo to niczemu nie służy. Jedno mnie tylko zastanawia, skąd w nas kobbietach tyle frustracji, tyle jadu i złej energii, nienawiści? Zadajmy sobie pytanie, czemu z taką łatwością opluwamy innych, tylko dlatego, że myślą lub robią coś inaczej, szczególnie jeśli tym kimś jest mama szukająca odpowiedzi na pytanie.
3 Comments
Ewa
Od razu nasuwa się stare porzekadło: „Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”:)
Monika
Jestem drażliwa na temat przedszkola. Mój 4 letni synek nie chodzi do przedszkola. Zajmuje się nim babcia. I dobrze nam z tym. Ja też nie chodziłam do przedszkola, mój mąż też nie i wyrośliśmy na porządnych ludzi, tak sobie myślę. Nasze dziecko wspaniale się rozwija i w ogóle nie choruje.
I jeżę się bardzo jak ktoś mnie pyta ile ma dziecko lat? A to chodzi do przedszkola? I widzę ten szok i zdziwienie … Jeżeli ktoś jest taktowny to nic więcej nie powie, wystarczy mi jego mina. Często jednak trafiam na osoby, które od razu próbują mi strzelić wykład jak to źle robię. I to osoba, której dziecko nieustannie choruje. Mój mąż stwierdził, że tak przejawia się zazdrość, bo dzieckiem ma się kto zająć w domu. Być może ma rację.
JustInka
Oj kochana uderzyłaś w samo sedno! Niestety ja już przestałam się dziwić ludzkiej głupocie – przepraszam za dosadność. Nie mamy za grosz taktu, wyczucia. Niejednokrotnie nie mając wiedzy zabieramy głos w temacie i uważamy, że to my mamy rację.
Każdy z nas jest inny i każdy ma prawo do swojego własnego zdania!
Zgadzam się z Tobą, że chodzenie czy niechodzenie do przedszkola nie determinuje nas w przyszłości jako ludzi, pracowników, partnerów. Ja nie chodziłam do przedszkola – bo siedziałam z babcią. Syna posłałam odkąd skończył 3 lata ( dostał się z listy rezerwowej pod koniec grudnia) i ciężko to wszyscy przeżyliśmy. Dziadkowie – bo bąbelek na pewno jest smutny, Młody na „dzień dobry” dostał mega ospy, a my na święta i nowy rok byliśmy uwięzieni z naszą bidą w domu.
Dziś widzę, że przedszkole pozwala mu się fajnie rozwijać społecznie, ale na pewno jego brak nie spowodowałby jakiś braków! Dziś mam dzielnego drugoklasistę, który mimo iż sam nauczył się czytać w przedszkolu jeszcze, dziś nie bardzo ma ochotę na chodzenie do szkoły 😀