Kochani, dziś zupełnie inaczej niż zwykle. Niestety dziś będzie inaczej.

W październiku ubiegłego roku napisała do mnie Pani Beata Leśniak. W zasadzie przyznam szczerze, nawet nie pamiętam tego maila. Natłok codziennych obowiązków, praca i cała masa nieistotnych spraw. Drugi mail pojawił się 11 lutego. Długo odsuwałam ten temat. Bałam się go. Na samą myśl przechodzi mnie dreszcz i łzy napływają do oczu, a smutek przeszywa serce. Bo przecież takiego scenariusza nie wyobraża sobie nikt.

Ciąża najczęściej wnosi radość oczekiwania w serca rodzin. 9 miesięcy wyobrażeń i przygotowań, kompletowanie wyprawki, urządzanie pokoju dla dziecka czy wybieranie imienia to najczęstsze zmartwienia przyszłych rodziców. Kiedy nadchodzi TEN DZIEŃ, dzień pierwszego spotkania, nasze oczekiwania zderzają się z rzeczywistością. To pierwsze spojrzenie na buźkę naszego bąbla to najbardziej rozczulający moment. Potem nastaje czas pieluch, karmień i oczekiwania na pierwszą przespaną noc. Jednak w domu Lilusi jej rodzice czekali na co innego. Na jej postępy i właściwą diagnozę. Kiedy weszłam na ich stronę Pomoc dla Lilusi łzy napłynęły mi do oczu. Bo od razu stawiam siebie w pozycji rodziców dziecka. Zastanawiam się co ja bym zrobiła i jak ja bym walczyła.

Lilianka ma dwa latka, ale jej rozwój zatrzymał się na etapie 6-ciu miesięcy. Jej codzienność to żmudna rehabilitacja i ból. Niestety lekarze załamują ręce, ale nie jej rodzice. Oni walczą o jej lepsze jutro, o każdy dzień i choć milimetr poprawy. Wchodźcie proszę na ich stronę internetową Pomoc dla Lilusi , na Facebooka , udostępniajcie u siebie stronę i FB i wspomóżcie. Nie pozwólmy tym cudnym oczętom płakać.

wenflon-2