zupa

Lubię zupy 🙂

Tak w dwóch słowach mogę opisać siebie i swoje upodobania kulinarne. Dom rodzinny od zawsze kojarzy mi się z talerzem ciepłej i aromatycznej zupki. Mama i babcia potrafiły zawsze dzięki tej prostej potrawie wyczarować cudowną atmosferę miłości, ciepła i „domowości”, nawet jeśli to była zwykła „marchwianka” czy „pietruszajka”. Naprawdę nic tak na mnie nie działa w takie deszczowe dni, jak miseczka rosołku albo kartoflaneczki. Staram się często robić zupki, bo to fajny obiad, syci, rozgrzewa i pomaga w dbaniu o linię.

Tak, bo przecież mimo tej okropnej aury za oknem musimy pamiętać o naszej formie. Moja babcia zawsze mawiała: „jedz zupy, bo są zdrowe i pupa od nich nie rośnie jak od kotleta”. No może to Was dziwi, ale od zawsze byłam sporym dzieckiem z niepohamowanym apetytem. Babcia bała się tylko o moje zdrowie, bo w jej czasach niby pulchne policzki były symbolem zdrowia, ale ludzie mieli jakieś lepsze podejście. Mięso jadali w niedziele i święta, bo było drogie, na co dzień królowały zupy i sezonowe warzywa, sporo kasz, pierogi. Powiecie same węglowodany, ale jak pomyślicie o jakości jedzenia, to zrozumiecie, że to było dobre podejście. Ludzie nie jedli półproduktów, sami gotowali i to była tajemnica 🙂

 

Zupa krem z cieciorki, soczewicy i białej papryki

pół szklanki soczewicy

szklanka cieciorki

2 białe papryki

duża cebula

domowy bulion

przyprawa ( u mnie domowa „vegeta”)

łyżeczka curry

łyżeczka kurkumy

łyżeczka słodkiej węgierskiej papryki

sól

pieprz

ulubione ziółka

 

Soczewicę ugotować do miękkości, cieciorkę (użyłam mrożoną gotowaną wcześniej) wrzucić do miękkiej soczewicy i zalać bulionem. Paprykę udusić na oliwie z cebulą. Doprawić wszystko i zmiksować na gładką masę. Jeżeli zupa wyjdzie nam bardzo rzadka można zrobić lekką zasmażkę, ale na oliwie, lub dorzucić ugotowanego ziemniaka i małą marchew i zmiksować ponownie do uzyskania gładkiej zupki. Podawać z ulubioną zieleniną. U mnie ususzona kolendra i makaron mini kolanka  z psenicy durum.

Smacznego!