Kiedy przychodzi nowy rok, wiele osób robi swego rodzaju podsumowania. Każdy sprawdza ile schudł/ przytył, ile pieniędzy oszczdził, a ile wydał, ile nowych miejsc odwiedził. Często staramy się podsumować ile z zeszłorocznych postanowień udało nam się zrealizować, lub jak długo w nich wytrwaliśmy.
Nowy rok to też czas postanowień. W myśl zasady – Nowy Rok, Nowa/y Ja, decydujemy, ze od 1 stycznia będziemy regularnie biegać, chodzić na siłownię, jeść zdrowo, rzucić palenie, ograniczyć słodycze, przejść na wegetarianizm, nauczyć się nowego języka czy zmienić pracę. Kto z nas nie robił tego typu podsumowań, czy postanowień. Ale w tym roku powiedziałam DOŚĆ! Nie będę też robić podsumowania blogowego minionego roku, bo jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda to wie, że w 2018 roku nie było mnie tu ani razu.
Miniony rok był ciężki i intensywny. Dużo pracy, dużo pędu, ale też zaniedbań. Przez to, że mnóstwo energii włożyłam w „naukę” obowiązków w pracy. Niestety praca w korpo wysysa z nas to co najlepsze a w moim przypadku, chęć do czegokolwiek po pracy. Kolejny cios przyszedł po powrocie z weekendu po Bożym Ciele. Przeglądając zdjęcia uświadomiłam sobie jak bardzo przytyłam!!! Serio to było chyba ok 8 kg przez pół roku. Fakt, moje Hashi nie pomaga w odchudzaniu, ale tu nie moglam winić nikogo poza sobą, bo nie tylko nie uprawiam żadnej aktywności fizycznej, ale też moja dieta woła o pomstę do nieba. W pracy szybki i tłusty obiad ( tak moje pudełka odeszły w zapomnienie) a po pracy wieczorne buszowanie. No i tak na koniec czerwca 2018 ( nie był to nawet poniedziałek) rozpoczęłam dietę. Udało mi się zrzucić do ok października 10 kg! Niestety tetaz w czasie przerwy świątecznej ok 2 kg poszły do góry – już teraz wróciłam na dobre tory i do końca stycznia wszystko zejdzie, a ja będę walczyć dalej.
W wakacje rozpoczęłam też naukę nowego języka i co najważniejsze nadal naukę kontynuuję! Dodatkowo nasz plan oszczędzania – jeszcze z 2017 roku wszedł nam dosyć mocno w krew, i gdyby nie wzrosty cenowe odczuwalibyśmy teraz pewną ulgę w portfelu. Ale cóż, doszły nam opłaty za kurs mój i Młodego a i tak udaje nam się rozsądnie gospodarować gotówką.
Na koniec roku udało mi się też wywołać wszystkie zaległe zdjęcia rodzinne i teraz czekam na kuriera z albumami, aby móc je poukładać!. Udało mi się też ograniczyć czas używania smartfona – bo Młody wiidząc mnie z nosem w telefonie zaczął już brać fatalny przykład! A ja już oczyszka popsułam, więc po co i on ma się tak załatwić?
Jak więc widzicie zupełnie nie potrzebujemy przełomu roku do podejmowania ważnych decyzji. Ważne abyśmy byli w naszej decyzji wytrwali i konsekwentnie dążyli do celu.
Pozdrawiam Was kochani i zapraszam na kolejny wpis już w poniedziałek. Wtedy będzie zdecydowanie bardziej kulinarnie!
Dobrego Roku 2019!!!