Birdy

Wieczór jakich wiele. Kąpiel Młodego, chwila gonitwy na golasa po domu i udawany gniew, że taki goły biega. Codzienne rytuały jakich wiele w każdym domu. Jedna krótka kreskówka, jedna bajeczka z książki, buzi buzi, tuli tuli. Wieczór jak każdy inny. Nagle z buzi Młodego zmywa się uśmiech, a w przepastnym oceanie oczu pojawiają się łezki.

– Czemu płaczesz myszko?-pytam

– Czy ty umarniesz? – pyta po chwili milczenia.

– Umrzesz, mówi się umrzesz – poprawiam, chyba po to by oddalić tę rozmowę.

– Czy ty umrzesz?

– Tak. Kiedyś umrę ja, kiedyś tata, dziadki, ciocie. Każdy kiedyś umrze. Tak to już jest.

– A ja? Ja też umrę? – pyta z ogromnym przejęciem i już wiem, że zupełnie niepotrzebnie po raz kolejny mu uległam i dałam się wciągnąć w trudną rozmowę na dobranoc.

– Kiedyś też umrzesz. Ale śpij spokojnie, jesteś jeszcze malutki. Zdążysz dorosnąć. Zestarzeć się i spełnić marzenia. Śpi i nie płacz więcej.

– Ale ja płaczę, że Ty umarniesz. Umrzesz.

– Niepotrzebnie. Ja nie zamierzam jeszcze długo umierać. Musisz skończyć szkołę, znaleźć pracę, fajną dziewczynę, mieć dzieci. Może nawet postanowię dożyć dzieci Twoich dzieci. Kto wie.

– Smutno mi. Przytul mnie tak mocno, mocno – prosi Młody, a ja niemal zgniatam go w ramionach ukrywając łzy wzruszenia.

– Mamuniu, to jak mi tak smutno, to mogę dziś spać z Tobą?- pyta, a jego oczy promienieją na moją zgodę.

Tak, Młody znowu mnie wkręcił…