To czy nasz kilkulatek ma już jakieś obowiązki czy nie, w głównej mierze jest naszą indywidualna sprawą i nie ma jednej złotej zasady, ani reguły, że trzeba robić TAK i TAK. Ale zauważyłam, że jest to temat nieco drażliwy. Bo z jednej strony chcemy aby nasze pociechy były samodzielne, ale z drugiej częśto widzimy w nich te maleńkie pędraki, które mylą buta prawego z lewym. Jak więc to jest?
Nie ma złotej reguły. Zasady która powie, dziecko w tym wieku MUSI np. sprzątać swój pokój. Każde dziecko jest inne i ma inne predyspozycje i psychologiczne i ruchowe. Są bąble które już jako dwulatki super nadają się do przyuczania podstaw porządków, np zbieranie klocków po zabawie. Są też dzieciaki, które do późnej starości, nie dyscyplinowane przez inną osobę zarosłyby brudem i bałaganem. Ale też dla równowago powiem Wam, ze bywają dzieci pedantyczne. Dbające wręcz obsesyjnie o ład!
Niestety znakomita większość dzieci jest jednak gdzieś raczej obojętna na bałagan. OK, może nie mogą znaleźć ulubionej zabawki, może i ubranka na foteliku trochę zawadzają, ale przecież jest mama, tata, dziadkowie itp. No właśnie, sami nasze pociechy wyręczamy – sama tak często robię, bo np. jestem w trakcie mega dużego sprzątania i nie chce mi się czekać aż mój 9cio latek ( jeny kiedy on taaak uróśł!?!) raczy to zrobić więc wpadam jak burza, wyganiam go na dwór, rower, do kolegi, zakupy – gdziekolwiek, byle zszedł z pola walki. I…??? No właśnie i wtedy on nieczego się nie uczy, bo wie, że mama i tak się kiedyś zlituje i uporządkuje jego chaos. Kiedy sama sobie zdałam z tego sprawę, stwierdziłam, że on się nigdy porządku i dyscypliny nie nauczy! Dlaczego tak myślę? Bo widzę, ze jeżeli chodzi o „porządkowość” to jest on taki jak ja. Mnie mama i tata jako dziecko co tydzień zaganiali do roboty, potem robili kontrolę i często po fakcie porządkowali za mnie, wylewając wiadro komentarzy, które miały wzbudzić we mnie poczucie wstydu. No nie wzbudzało to tego wstydu na tyle na ile oni by sobie życzyli. Szczerze, działało tylko w TYM momencie i ja zapominałam. Już zrobione i tyle.
Kiedy sama nauczyłam się lubić porządek? Pewnie pomyślicie, że po ślubie, jak zamieszkałam na swoim. Otóż nie, bo wtedy mało czasu spędzałam w domu. Dom traktowaliśmy nieco jak hotel. Rano do pracy i powrót wieczorem. Ciągle go dekorowaliśmy, dokładaliśmy jakieś elementy, więc w domu ciągle były jakieś kartony, sterty prania do prasowania, i typowy bałagan w kuchni. Kiedy Urodził się Młody też od razu nie pokochałam porządków, on sam wprowadził tyle bałaganu, ale myślę że wiele rodziców może podać mi ręce. Polubiłam porządki nie tak dawno, kiedy zaczęłam wprowadzać pewnego rodzaju minimalizm w swoje życie. Ale to temat na osobny wpis. Podsumowując – co zrobić aby mój syn nie musiał czekać kolejnych 25 lat na polubienie ładu? Postanowiłam wprowadzić w jego życie konkretne zasady. Troche późno, bo ma już 9 lat, ale jak nie teraz, to ja się zasprzątam na śmierć, a w domu i tak będzie jak po wybuchu bomby!
Jak zacząć „uczyć” dziecko obowiązków domowych:
- Zrób listę z podziałem: codziennie, raz w tygodniu, od czasu do czasu – czyli w razie potrzeby.
- Wytłumacz dziecku, że to żadna kara. Dla ułatwienia, zrób listę rzeczy które Wy- rodzice robicie cyklicznie – codziennie, raz w tygodniu i od czasu do czasu. Kiedy dziecko zobaczy, że też macie swoją listę, nie tylko łatwiej zaakceptuje swoje domowe rutyny, ale też jest szansa, że pomyśli, ze doszedł do pewnego wieku, czyli jest juz w miarę dojrzały i duży!
- Pomagaj pilnować regularności. Z czasem wejdzie to dziecku w krew, ale jeżeli przez całe dotychczasowe życie ścielałaś za nie łóżko, to nie oczekuj, że z dnia na dzień dziecko będzie to robić samodzielnie. Dla wzmocnienia efektu, można wprowadzić jakieś mini nagrody – jakieś naklejki, czy magnesy, a po zebraniu określonej ilości jakiś bonus w postaci wspólnego wyjścia do ulubionej cukierni na lody, do kina, czy jakiś ekstra zakup. Na każde dziecko działa co innego.
- Bądź konsekwentna. To niestety najtrudniejsze. Sama wiem, że czasem Młody potrafi w tak magiczny sposób wyczarować nastrój który nie sprzyja obowiązkom. Wraca, „śmiertelnie” zmęczony i coś co miał zrobić dziś stara się przerzucić na jutro. Jak się raz złapiemy, to potem ciężko będzie wrócić do jakiejkolwiek rutyny.
- Bądź przykładem – jeżeli w Twoim planie są podobne punkty – np ścielanie łóżek, nie opuszcaj tego! Dzieci momentalnie potrafią wyłapać nasze potknięcia. Jak się tłumaczyć, że od niego wymagamy codziennego słania łóżka, a sami to pomijamy? Słabo to wygląda prawda?
- Nie daj się zwariować. Kiedy jesteście chorzy, a cały dom zamienia się w szpital, czy macie gości na noc, dziecko ma piżama party, wtedy nie bądźcie wariatami i nie dyscyplinujcie milusińskich.
Jak wygląda lista mojego Młodego:
Codziennie:
- słanie łóżka
- odrabianie lekcji
- rozpakowanie jedzenia/pustych pojemników z tornistra
- pakowanie tornistra na następny dzień
- wynoszenie naczyń do kuchni/zmywarki
- pomoc w rozładowaniu/załadowaniu zmywarki
- wrzucanie brudnych ubrań do brudownika ( to u nas ciągle pięta Achillesa!)
- sprzątanie zabawek na koniec dnia
W razie potrzeby – co 2/3 dni
- wynoszenie surowców do koszy na receykling
- pomoc w praniu/sortowaniu prania
- drobne zakupy w osiedlowym sklepie
Raz w tygodniu:
- ścieranie kurzy
- pomoc w sprzątaniu łazienki
- wynoszenie śmieci z pokoju
- czyszczenie swoich butów
Jak widać, nie są to jakieś niestworzone obowiązki, raczej spisanie tego czego można od drugoklasisty spokojnie wymagać.
A jak wasze pociechy? Mają juz swoj obowiazki usystematyzowane, czy raczej same sobie radzą bez konieczności nieustannego przypominania?