Moja przygoda z dietą bezmięsną trwa. Póki co nie mam zamiaru schodzić z obranej ścieżki, ale przychodzą chwile, że mam ochotę na jakiegoś gotowca.
W piątek będąc z Młodym w pobliskim Społem snułam się między półkami i w duchu narzekałam:”jak mizernie zatowarowany sklep!” a tu przede mną wielka półka z produktami, jak mój Małżon pieszczotliwie mawia”dla chomików”. Czyli różne kasze, musli, płatki, nasionka i…pasty i pasztety warzywne i sojowe. No w siódmym niebie się znalazłam 🙂
Kupiłam 2 puszeczki. Pierwszym otwartym specyfikiem był Paprykarz tatarski warzywny. Z drżącym sercem otworzyłam wieczko i… No i właśnie. Zapach przyjemny, kolor ok, konsystencja taka średnia, ale smak… no troszkę mnie rozczarował. Jakiś za słodki. Taką jakąś sztuczność się wyczuwało i ta słodycz.
Skłamałabym jakbym powiedziała, że był niejadalny. Ale jakoś nie powalił mnie na kolana i troszkę mnie rozczarował
To mój nowy rozdział – testy bezmięsnych gotowców. No wiem, dietę bezmięsną należy komponować z głową, kierować się zdrowiem, ale czasem zwyczajnie człowiek jest tak zabiegany, że nie ma głowy na nic.
Dzisiejsza odsłona może nie całkiem udana, ale… przecież nie od razu Kraków zbudowano. Ale może porzucę całkiem takie gotowce?
2 Comments
och nie
Och na sam widok tego nie jestem juz glonda. Strasznie sztucznie to wyglada. Nie truj sie chemia, lepiej zrob jakas porzywna paste na chlebek sama i zapakuj w sloik. Ja tak robie i wowczas jak nie chce mi sie gotowac jest jak znalazl. Dotego mam zawsze w zamrazalniku zamrozone kremy wazywne. Polecam.. to jest samo zdrowie i wiesz co jesz ! Pozdrawiam
JustInka
To był czysty eksperyment. Ostatnio mam mało czasu i testuje jakieś gotowce, zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂