Moja przygoda z dietą bezmięsną trwa. Póki co nie mam zamiaru schodzić z obranej ścieżki, ale przychodzą chwile, że mam ochotę na jakiegoś gotowca.

W piątek będąc z Młodym w pobliskim Społem snułam się między półkami i w duchu narzekałam:”jak mizernie zatowarowany sklep!” a tu przede mną wielka półka z produktami, jak mój Małżon pieszczotliwie mawia”dla chomików”. Czyli różne kasze, musli, płatki, nasionka i…pasty i pasztety warzywne i sojowe. No w siódmym niebie się znalazłam 🙂

Kupiłam 2 puszeczki. Pierwszym otwartym specyfikiem był Paprykarz tatarski warzywny. Z drżącym sercem otworzyłam wieczko i… No i właśnie. Zapach przyjemny, kolor ok, konsystencja taka średnia, ale smak… no troszkę mnie rozczarował. Jakiś za słodki. Taką jakąś sztuczność się wyczuwało i ta słodycz.

Skłamałabym jakbym powiedziała, że był niejadalny. Ale jakoś nie powalił mnie na kolana i troszkę mnie rozczarował

To mój nowy rozdział – testy bezmięsnych gotowców. No wiem, dietę bezmięsną należy komponować z głową, kierować się zdrowiem, ale czasem zwyczajnie człowiek jest tak zabiegany, że nie ma głowy na nic.

Dzisiejsza odsłona może nie całkiem udana, ale… przecież nie od razu Kraków zbudowano. Ale może porzucę całkiem takie gotowce?