102_3476

Wczorajszy dzień minął w oka mgnieniu. Małe sprzątanie, igraszki z Młodym, spacer zakupy…Wolny dzień? Marzę o dniu wolnym, kiedy nie muszę wstać rano nakarmić chłopaków. Kiedy to mnie przynoszą śniadanie do łóżka. Widzę to tak:

Słoneczko delikatnie wkrada się do pokoju przez uchylone okno. Luciano wesoło poćwierkuje, a cudowny zapach kawy pieści moje zmysły. Nikt mnie nie pogania, ani nie popędza. Delektuję się owocami i poranną prasą, w czasie kiedy panowie bawią się za ścianą. Cały dzień mija mi leniwie, głównie na czytaniu, leżeniu i pachnieniu. Wystawiam swoje białe ciałko na słońce i przybieram piękną oliwkowo-brzoskwiniowy odcień. Obiad robi się sam i to z deserem!

Ale wróćmy na ziemię. Takie rzeczy spotykają mnie tylko we śnie lub w marzeniach. Tak więc cieszę się choćby tymi kilkoma minutami, kiedy mogę przysiąść przy komputerze i poczytać co u Was słychać.

Od kilku dni przygotowuję kaszę jaglaną na różne sposoby. Odczarowuję ją 🙂 Wczorajszej nie zdążyłam sfotografować, ale dziś to nadrobiłam 🙂

Kasza jaglana na śniadanie

PORCJA DLA 1 OSOBY (ale bardzo głodnej)

Mała filiżanka kaszy ( filiżanka do espresso)

2 takie małe filiżanki wody

2 takie filiżanki mleka

łyżka siemienia lnianego

łyżka suszonej żurawiny

łyżka suszonych bananów

 

Kaszę chwilkę podprażyłam na suchej, gorącej patelni. Potem zalałam ją wrzącą wodą. Pogotowałam kilka minut ( woda zaczęła się wchłaniać w kaszę) i zalałam całość mlekiem. Dodałam suszone owoce i siemię lniane. Jeżeli już w tym momencie jest już bardzo gęste, to należy dodać jeszcze wody/mleka. Spróbować smak – jeżeli mało słodki dodać troszkę cukru trzcinowego lub słodziku. Odstawić na ok 15 minut do lekkiego przestudzenia i ściągnięcia masy.

Smacznego!

Możecie mi nie wierzyć, ale jeszcze niedawno, nie znosiłam kaszy jaglanej. Nie smakowała mi i już. A teraz? Jestem nią głęboko oczarowana!

Podobną kaszę śniadaniową możecie znależć u Karoliny z QuchniaWege TUTAJ, ale akurat sama wrzucałam wszystko na oko i nie sugerowałam się nikim.