Kolejny tydzień za mną. A nawet dwa tygodnie. Nie będę ukrywać, że jest kolorowo. Ostatnio otydzień był szczególnie ciężki, ze względu na moje „kobiece przypadłości”. Nie wiem jak u innych dziewczyn, ale ja w te dni poza zwinięciem w kłębek pod kocem chciałabym być zaopatrzona w ogromną ilość grzanego winka i wielki słój Nutelli. Nie wiem czemu, ale mam w te dni takie zachcianki, o jakich nie śniło mi się n awet w czasie ciąży.

W tym miesiącu jednak nawet udało mi się je nieco przezwyciężyć i za słodkości robiły mi koktajle owocowe, soki wyciskane i odrobina orzechów. No niby nie  były to produkty super potrzebne, ale dzięki temu nie wyjadłam Młodego zapasów z „tytki” pierwszoklasisty. Jednym słowem jest progress.

Co jadłam? Zupy! Ostatnio rzuciłam się na zupy. Jak wiecie w naszej szerokości geograficznej mamy już niezły ziąb, więc zupy to coś co teraz trzyma mnie przy  życiu. Szybko sycą, jeżeli nie będą przesycone śmietaną i zasmażką, są też niskokaloryczne i przede wszystkim szybko nas rozgrzewają.

A jak wyglądają moje progresy?

waga – 4 kg!!!!

spadło mi 4 cm w biuściem, 3 cm w talii i 4 cm w biodrach. Tkanki tuszczowej spadło mi 2.5%!!!

 

Jakie są założenia na październik?

  1. zrzucić minimum 3 kg
  2. zrzucić minimum 2 cm z talii
  3. pokochać regularne ćwiczenia fizyczne
  4. jeść bardziej systematycznie i częściej
  5. więcej pić

Buziaki moi piękni :*