pomoc2

Weekendy wyglądają u mnie podobnie. Porządki rozpoczynam już w piątek wieczorem i kończę je w sobotę rano, później oddaję się gotowaniu. Zimą mogę to robić przede wszystkim w weekendy, bo brak światła w godzinach popołudniowych utrudnia mi robienie zdjęć. Młody jest już na tyle duży, że rozumie, mamy zamiłowanie do gotowania. Wie też, że kiedy robię ciastka, chlebki kluski i inne „prace ręczne” będzie mi koniecznie potrzebna jego pomoc. Jeżeli nawet nie pełni głównej roli kuchcika, to jest mistrzem zamieszania, strzela śmieszne miny i próbuje mnie wyciągnąć choć na chwilę z kuchni i pofiglować troszkę.

pomoc

Znajoma zarzuciła mi kiedyś, że przedkładam swoje fanaberie, jak zwykła nazywać mój blog ( swoją drogą, może powinnam pomyśleć nad zmianą nazwy?) nad dobro i potrzeby Młodego. Bo przecież nie dość, że pracuję od 8-16 przez pięć dni w tygodniu to popołudnia spędzam przed komputerem i z aparatem w dłoni. Niestety nie wie jednej, bardzo istotnej rzeczy. Młody na tym w żaden sposób nie traci. Ba powiem więcej, zyskuje. Nie tylko zrelaksowaną bo spełnioną mamę, ale też całkiem sporo czasu na ciekawych dla Młodego zajęciach. Z moich obserwacji wynika, że mamy częściej wyganiają dzieci z kuchni, a u nas Młody od dawna w niej urzęduje. W zasadzie odkąd zaczął raczkować dopełzał do dolnych szuflad z kaszami, mąką i innymi sypkimi cudami. Rozsypywał co popadło na podłogę i układał fantazyjne wzory. Niestety wraz ze starym dyskiem utraciłam te zdjęcia, ale wspomnienia są.

Drogie mamy blogerki ( tatusiowie blogerzy też)! Nie przejmujcie się nie do końca mądrym gadaniem zazdrośników. To zwykli hejterzy 😉 A tak serio, róbmy swoje i dbajmy aby nasze bąble były szczęśliwe.

A jak to u Was jest z łączeniem bloga i macierzyństwa?

pomocnik