Wakacje niestety przeszły już do historii. No może jeszcze studenci mogą się bawić, o ile zaliczyli przed wakacjami wszystkie egzaminy. Niestety dzieciaki pomaszerowały z tornistrami i mamy już drugi tydzień nauki.
Mój Młody jest już w trzeciej klasie. Matko kochana, kiedy to zleciało?! Do tej pory przez dwie pierwsze klasy w zasadzie nie jadł wiele rzeczy przynoszonych z domu, bo w szkole „jadł” obiady. W zasadzie to my płaciliśmy za obiady, a efekt był średni- głównie podziubał jakieś przysmaki typu bigos, czy kociołek krakowski, wybrał z jednego kiełbaskę, a z drugiego ziemniaki i ewentualnie dobił się chlebem, który jak się okazuje był towarem reglamentowanym i na jedno dziecko przypadały 2 kromki. Chcąc uniknąć jego łez ( bo inni jedzą obiad i mają kanapki i inne jedzenie) dawaliśmy mu pudełka, ale ani jedzenie z domu nie było zjadane, ani obiady nie były szczególnie pożądane przez Młodego.
Jako że jestem teraz w domu, postawiłam go przed wolnym wyborem – czy chcesz jeść obiad w szkole czy po powrocie do domu. No i dzieć mój wybrał, że będzie brać kanapki, a po powrocie obiad.
Od dziś będę co tydzień prezentować co Młody zabiera ze sobą do szkoły ( póki co bardzo monotonnie, ale rozkręcimy się spokojnie).
Opiszę też Wam, jak sprytnie przekonaliśmy się do nowych smaków, a nawet warzyw!!! Ale to już nie na dziś. Póki co festiwal kanapek 😉
Kanapki dostawał z:
serem wędzonym i salami,
twarożkiem z ziołami i domową wędliną drobiową
masłem orzechowym i bananem
Serem żółtym i pastą jajeczną ( ze szczypiorkiem i rzodkiewką)
Wiem, że wiele z Was jest przeciwna słodyczom, ale ja wolę dać mu wafelek, niż zastanawiać się czy je w szkole inne cuda, kupuje cole itp.
Dodatkowo super sprawdziły się u nas kabanosy, mini krakersy i ser mozarella w słupkach i musy owocowe. Jak tylko sama ze sobą się ogarnę zaczynam domową produkcję różnych przysmaków do pudełek.
Udanego tygodnia kochani!