Poranek jakich wiele w lipcu. Lekki wiatr delikatnie muska policzek, jakby chciał powiedzieć” Hej! Wstawaj, szkoda dnia!”. No więc wstaję, co innego robić. Przeciągam się leniwie. Palcami przeczesuję rozczochrane snem włosy. Narzucam szlafrok i uśmiecham się sama do siebie. Biegnę nakarmić kanarka, aby jego głodne piski nie obudziły reszty domu. Niech chłopaki jeszcze pośpią. Ja podelektuję się porankiem. Ekspres radośnie warczy nalewając kawę do filiżanki. Jeszcze tylko kapka mleka i mogę wszystko! Rosa moczy mi stopy, a przyjemny dreszcz rozbudza mnie do reszty. Śniadanie? Kto by chciał tracić dzień na jedzenie, czy przygotowanie posiłku w tak cudownych okolicznościach przyrody!
Kawa z mlekiem i babeczka drożdżowa. Delikatność i słodycz przenoszą mnie w chwile, kiedy jako mała dziewczynka biegłam podglądać krzątające się w kuchni mamę i babcię. Jak czarodziejki odmierzały porcje i mieszały w tajemnych kociołkach. Dosypywały szczyptę magicznego pyłu i cudownych eliksirów. Zapachy z kuchni ściągały wszystkich do stołu, niczym magiczny flet. Zwyczajna zupa? Proste drożdżowe z kruszonka? Ależ skąd to był czas magii, tajemnic i czarodziejskich sztuczek. Każdy posiłek to przygoda i radosna beztroska, podróż w nieznane i nieodkryte wcześniej tereny. Pan Pomidor pod rękę z Panią Kalarepą prowadzili mnie ku nowemu.
Te czasy powracają kiedy mamusia upichci mi jakiś smakołyk sprzed lat. Ale przecież ja też mogę! Najradośniejsze jest właśnie drożdżowe! Ale na ciasto nie miałam ochoty. Na ciasteczka, bułeczki, babeczki. Ich smak ma tę tajemnicę, którą pamiętam z dzieciństwa. Ten smak przenoszący w nieznane. To ciepło rozgrzewające od środka. Zapadła decyzja. Czas upiec drożdżowe muffinki.
Drożdżowe Muffiny z mąki pęłnoziarnistej
Składniki
Należy jednak pamiętać że moja waga ostatnio szwankuje – szklanki mąki były niepełne ( ok 1 cm mniej niż do pełna)
Dodałam też tabliczkę czekolady ( 24 kostki – 80g całość)
Najpierw zrobiłam zaczyn:
Żurawinę zalałam wrzątkiem
drożdże roztartam z połową cukru, zalałam mlekiem( letnim) i dosypałam szklankę mąki. Odstawiłam w ciepłe miejsce ( na czajnik 🙂
w tym czasie utarłam jaja z reszta cukru. Dodałam do mąki+ wyrośnięty zaczyn. Wymieszałam i dalej na czajnik do wyrośnięcia ( ok 20 minut)
Odcedziłam żurawinę i rozpuściłam kostkę masła.
Wymieszałam wszystko razem i wkładałam małe porcje ( ciasto wyszło rzadkie) do papilotek na ciasto ułożyłam kostki czekolady i zalałam resztą ciasta.
Piekłam w temperaturze 180 stopni ok 20 minut.
Pyszne i na ciepło i na zimno 🙂
2 Comments
Ania z laboratorium...
Mała rzecz a cieszy! Pełnoziarnistym smakołykom mówię TAK:)
Ola
lubię sobie tak poskubać małe słodkości 🙂