fasolka

Każdy kto już był na moim blogu wie, że bardzo lubię fasolę. W zasadzie chyba w każdej postaci, ale klasyczna wersja fasolki po bretońsku to danie, które smakuje chyba każdemu. Wcześniej na blogu pojawiła się już Dietetyczna fasolka a’la bretońska, oraz Mr. Bean  Wiadomo, ile kucharzy, tyle wersji na przygotowanie tego dania, ale jedno jest pewne, nie da się jej zrobić mało, bo zawsze znajdzie się więcej chętnych na aromatyczną miseczkę. Atrakcyjność potrawy rośnie z czasem, im częściej odgrzewana, tym smaczniejsza. Nie wiem czy proces podgrzewania ją uszlachetnia, czy po prostu świadomość że pyszna strawa się kończy, powoduje wzrost apetytu na nią. Tak czy owak, nie ma co tu dywagować nad jej urodą, bo ta jest oczywista, po prostu zróbmy sobie gar fasolki i jedzmy ją przez tydzień 🙂

Fasolka po bretońsku:

500g fasoli „piękny” Jaś

150 g boczku

150 g kiełbasy

2 spore cebule

2 łyżki przecieru pomidorowego ( u mnie domowy)

sól, pieprz, cukier, majeranek, papryka słodka, papryka wędzona, pieprz cayenne, czosnek

 

Fasolę moczymy przez ok 12 godzin( np. na noc, lub nastawiamy rano a gotujemy po powrocie z pracy) i po tym czasie gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie.

Boczek i cebulę kroimy w kostkę, kiełbasę w pół-talarki. Najpierw na gorącą patelnię wrzucamy boczek, kiełbasę i kiedy wytopi się z nich tłuszcz, wtedy dorzucamy cebulę. Kiedy patelnię zdejmiemy już z ognia wrzucamy na nią paprykę sproszkowaną. To ważne aby wrzucić paprykę na tłuszcz, nie na wodę bezpośrednio – wrzucona na wodę stworzy plamy na wierzchu.

Wciskamy ząbek czosnku.

Zawartość patelni wrzucamy do garnka z fasolą i chwilę razem gotujemy. Doprawiamy, dodajemy pomidory i rozcieramy majeranek.

Z doświadczenia wiem, że nawet mięsożercy  wolą jak w fasolce jest mniej mięsa, niż fasoli, więc nie przesadźmy z tym dodatkiem. Jeżeli fasolka za bardzo nam „ściągnie” rozcieńczyć ją można rosołem/bulionem.

Najlepiej ugotować dzień wcześniej.

Smacznego!