Sezon czereśniowy w pełni. Już trochę zapominamy o truskawkach. Niestety sezonowe owoce mają to do siebie że są mało trwałe i trzeba się albo nimi objeść do granic wytrzymałości naszych brzuchów, albo zrobić jakieś zapasy.
Ponieważ jeszcze jakoś nie napadło mnie nigdy na zapasy typu dżemy ( może mam jeszcze przesyt z domu, kiedy to co roku mama mnie zaganiała do roboty), ale za to mój zamrażalnik pęka w szwach od owoców 🙂
Wczoraj mimo upału zbieraliśmy czereśnie. Moi rodzice mają jeszcze taką starą odmianę. Ona właśnie teraz jest najlepsza! Owoce są czerwone, ale nie ciemne jak niektórych. Są słodkie i niestety czasem robaczywe.
Póki co mam dopiero połowę szuflady od zamrażalnika w czereśniach, bo nie miałam nerwów na dłuższe drylowanie. Ale dziś będzie kontynuacja dzieła!!
Co roku zamrażam różne owoce. Np winogrona ( kwaśne niestety strasznie), czereśnie, śliwki, maliny. Na co akurat wpadnę 🙂
Z takich zamrożonych czereśni robię kompoty, albo kisiele. Dodaję je do ciast, albo czasem do knedli. Ale u nas hitem jest
Składniki:
ok 500g mrożonych czereśni ( ważone przed zamrożeniem)
kilka łyżek wody
cukier ( wg uznania)
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
pół szklanki zimnej wody
Zamrożone czereśnie wrzucamy do rondla, wlewamy kilka łyżek wody i stawiamy na gazie. Dorzucamy cukru ( ja daję na oko, tak do 3 łyżek maksymalnie, zależy ile wody doleję). Przykrywam i gotuję. Kiedy czereśnie są już rozmrożone i lekko podgotowane, w filiżance obok mieszam mąkę ziemniaczaną z wodą. Dodaję ją do owoców stopniowo, cały czas mieszając tak aby nie wyszedł nam za gęsty kisiel. Ponieważ owoców jest dużo to kisiel musi być ciut rzadszy niż kupny.
Podajemy do gofrów, naleśników, omletów, tostów francuskich, jako wypełnienie ciast ( wtedy robimy na gęsto).
Moje chłopaki się tym zajadają. A w środku zimy dopiero docenimy takie mrożonki 🙂 Ponieważ czereśnie są ugotowane, mamy pewność że nie zaszkodzą nawet najmłodszym brzuszkom!
Smacznego!