banana bread

Ten chlebek powstał jak na szybko w przypływie chwili – jak nie zmarnować jedzenia. Biedne 3 banany leżały smętnie, czerniejąc z każdą chwilą.  Smutno mi było patrząc na ich powolną agonię, więc litościwie pochyliłam się nad nimi, wiedząc, że teraz , takie czarniawe, są najsłodsze 🙂

Przepisu nie miałam żadnego, nawet się nie zastanawiałam, po prostu intuicyjnie wrzucałam do miski wszystko, wkroiłam banany i zamieszałam porządnie widelcem do całkowitego połączenia składników. Powstała, gęsta i lepka masa, w niczym nie świadcząca o swojej późniejszej świetności.  Po upieczeniu, chlebek nada zachowuje maksimum wilgotności i lepkości, ale szczęśliwie, nie jest zakalcem mimo swojej wagi.

W smaku przypominał mi odrobinę Bananowo-nektarynkowe ciasto z migdałami. Miało podobną konsystencję i lepkość. I ta słodycz, uzyskana z owoców a nie z szklanek cukru.

 

Bananowy drożdżowy chleb:

(składniki na tzw. oko)

3 jaja

3 banany

30 g drożdży

3 łyżki cukru

1/3 szklanki mąki orkiszowej

1/3 szklanki mąki kukurydzianej

1/3 szklanki kaszy manny

1/3 szklanki letniego mleka

200g jogurtu ( u mnie grecki)

 

Drożdże rozrobić z cukrem, zalać letnim mlekiem i rozprowadzić z resztą składników ( u mnie banany pokrojone w plastry).

Piec 40 minut w temperaturze 185 °C ( ja piekłam 45 minut stąd lekko przypalony wierzch). Porcja na małą keksówkę.

Dziś pewnie powtórka z rozrywki 🙂

Smacznego!