Lubię kanapki. No kurczę nie wiem czemu, ale jedzenie kanapek, sprawia że czuję się z powrotem jak mała dziewczynka, która dostawała od mamy na kolację maleńkie kanapeczki z przecudnymi dodatkami, każda inna i każda była niespodzianką. Moje kanapki w czasach liceum, to była legenda sama w sobie. Dzięki nim, moja kochana Kasiula nauczyła się jeść pleśniowe sery i paprykę. Często miewałam też kanapki z dodatkiem past twarogowych, jajecznych, czy  nawet rybnych. Zawsze był element zaskoczenia i tej dziecięcej radości z odkrywania nowych terenów. Teraz uczę moje dziecko, że jedzenie to nie tylko zaspokajanie potrzeb odżywczych, ale i miłe doznania! Moje dziecko jest fanem serków do kanapek, ale ja jako mama mam często „ale”. No właśnie, bo czytałyście ich skład? Ja czytałam, i włosy stanęły mi dęba! Pasta pieczarkowa, to ukłon w stronę mojego T. Wiadomo, dzieci grzybów nie jadają, ale dorośli, to już inna historia!

Twarogowa pasta z pieczarkami

200 g sera ( u mnie „Mój ulubiony”)

1 mała cebulka

150 g pieczarek

sól, pieprz

pieprz ziołowy

ząbek czosnku

łyżeczka masła

łyżeczka oleju

łyżka posiekanej natki pietruszki

 

Na patelni rozpuszczamy masło i dodajemy do niego olej. Wrzucamy na to drobno pokrojoną cebulę, wciskamy czosnek i chwilę smażymy na złoto. Po chwili dorzucamy pokrojone drobno pieczarki, solimy i odparowujemy. Kiedy na patelni nie ma już nawet kropli płynu, doprawiamy pieprzem, wyłączamy płomień i dodajemy natkę pietruszki. Po ostudzeniu blenduję pieczarki na gładką masę i mieszam z serkiem przy pomocy dużego widelca.

Pasta wychodzi aromatyczna i naprawdę smaczna pasta, dla wielbicieli kanapek posmarowanych czymś ekstra polecam też pastę jajeczną. Taki powrót do czasów dzieciństwa.